Tak naprawdę po przeanalizowaniu ich faktycznego wpływu nawet na lokalne środowisko przybierają postać farsy.
Szereg mediów przebiegła informacja o tym że Wrocław walczyć będzie z suszami i dopłacać będzie nawet kilka tysięcy złotych do zbiorników magazynujących deszczówkę, a wraz zanim dołączać będą kolejne miast np. Sosnowiec. Cel szczytny zaiste, znalazł również i uznanie w oczach mieszkańców którzy złożyli tysiące wniosków chcąc zainstalować tego typu zbiorniki na własnych posesjach. Tylko jak się okazało z programu mogło skorzystać kilkanaście osób, ponieważ na ten cel zostało przeznaczone 80 tysięcy złotych, a w reakcji na olbrzymie zainteresowania budżet zwiększono do 250 tysięcy złotych.
Środki te są po prostu śmieszne gdyż jak łatwo można policzyć skorzysta z nich raptem kilkadziesiąt osób. Jak na jedno z największych miast w Polsce to bez wątpienia wynik godny pochwały w walce z suszą porównywalny do walki literackiego bohatera z wiatrakami. Pieniądze publiczne są roztrwaniane na kilkuset litrowe beczułki z plastiku które mają uratować nasz ogród przed suszą tylko na jak długo? A co jeśli deszcz nie będzie padał przez kilka tygodni?
Ludzi nie trzeba przekonywać do magazynowania deszczówki w większości nowo budowanych domów są montowane zbiorniki betonowe na deszczówkę takie same jak na szczelne szamba betonowe, które mają pojemności wynoszące kilkanaście metrów sześciennych i można je zakupić zdecydowanie poniżej kosztów które są dotowane w tego typu programach. Wystarczą one zdecydowanie na dłuższy okres podlewania ogrodów i trawników przy naszych domach.
Problem suszy leży przede wszystkim w zaniedbaniach melioracyjnych i to na tego typu działania należy przeznaczać środki publiczne, a nie na dofinansowanie kilkunastu zbiorników i uruchamianie w tym celu całej machiny urzędniczej urzędniczej, marnotrawienia czasu pracy, papieru oraz energii ludzkiej tylko i wyłącznie dla paru artykułów, chwytliwych newsów w mediach i chwalenia się jakimi postępowymi włodarzami miasta jesteśmy w dobie kolejnych kampanii wyborczych.
Te pieniądze należy przeznaczać na budowanie zastawek w drobnych ciekach wodnych podnoszących poziom wody w ich biegu, budowanie szeregu zbiorników retencyjnych. Bo w tej chwili retencja cieków wodnych polega na "spuszczeniu" ich do głównej rzeki przez co opady nie trafiają do wód gruntowych. Jeżeli do tego dodamy małe ilości śniegu w kolejnych zimach, które mogłyby zasilić podczas wiosennych roztopów wody gruntowe otrzymujemy coraz gorszy stan gospodarki wodnej w naszym kraju.
Warto się zastanowić czy zamiast działań pod publiczkę i marnotrawieniu pieniędzy publicznych na małe beczki z plastiku, które po pewnym czasie trafią na wysypisko śmieci bo ilość wody jaką mogą zmagazynować w stosunku do potrzeb jest po prostu śmieszna należy działać długofalowo i przede wszystkim na obszarze całego kraju.
Może warto pomyśleć nad jakimś rządowym programem realnie dofinansowującym zbiorniki, które rzeczywiście wystarczą na dłuższy czas do podlewania przydomowych trawników i będą miały pojemności rzędu kilkunastu tysięcy litrów oczywiście jeżeli mamy już iść w kierunku rozproszenia wód deszczowych i ich magazynowania przez mieszkańców. Jednak jeszcze raz podkreślę musimy zadbać przede wszystkim o meliorację ponieważ jak dalej będziemy zaniedbywać tą kwestię niedługo nawet w studniach głębinowych nie znajdziemy odrobiny wody.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Ogólnie o domu i mieszkaniu
- Program "Złap deszcz" czyli urzędniczy Don Kichot